Amerykanie zbadali. Maseczki, to bzdura

    

Temat maseczek przewija się przez media. Minęło kilka miesięcy od pierwszych zakażeń i są wyniki badań

Ludzie godzą się na ich noszenie dla świętego spokoju, chociaż nie do końca zdają sobie sprawę jak bardzo sobie szkodzą. O tym też już pisano i mówiono. Dwutlenek węgla jest dla nas zabójczy, wdychany dłużej i w mniejszych dawkach szkodzi tak samo.
Na stronie internetowej CDC (Center for Disease Control and Prevention) opublikowano wyniki badań, jakie przeprowadzono w USA.
Wynika z nich, że osoby zarażone prawie w 80% zawsze nosiły maseczki. Wniosek? Nie pomagają, szkodzą. Tylko 3,9% zakażonych przyznało, że nigdy ich nie używało.
Do niedawna dyrektor CDC Robert Redfield twierdził, że maseczka jest skuteczniejsza od szczepionki.
Okazało się jednak, że maski nie robią absolutnie nic, aby powstrzymać rozprzestrzenianie się COVID-19.

Badania podkreślają również fakt, że ludzie, którzy częściej wychodzą z domu, mają tendencję do zwiększania ryzyka zachorowania na COVID-19 (lub jakąkolwiek inną chorobę zakaźną). Jest to jakby nie było realne życie społeczeństwa, obejmujące interakcję z innymi ludźmi. Oczywiste, że najpewniejszym sposobem ochrony przed wirusem z 99,8% współczynnikiem wyzdrowienia byłoby totalne ich unikanie. To jest jednak niedorzeczne, są pewne standardy życia, praca, komunikacja, a długotrwały lockdown może spowodować nieodwracalne skutki.
Stwierdzono zresztą, że większość zakażeń odbywa się w domach rodzinnych, co wynika ze stałej bliskości i kontaktu.


ZOBACZ RÓWNIEŻ:


×